-----------------------------------Uwaga--Niezgodność--Z-Oryginałem---------------------------------------
Szedłem w stronę dormitorium
przyglądając się swoim paznokciom. Przy okazji dostrzegłem swoją
własną bladość kontrastującą z czernią szat. Czysta krew
najwidoczniej niezbyt mnie ogrzewa, pomyślałem z ironią.
Ojciec nie miał racji, a ja dobrze o
tym wiedziałem Jak miałem jednak wyjść z tej roli, jak pokazać
kim jestem naprawdę? Przecież pozory które stworzyłem znakują
całkiem inną osobę. A może ja sam już się nią stałem?
Schody skrzypiały, a obrazy na
ścianach cicho chrapały. Poruszałem się jak najciszej potrafiłem,
byle tylko ich nie obudzić. Zrobiłyby straszny raban o zakłócanie
ciszy nocnej. Miałyby rację. Oj, chyba znów wyszedłem z roli.
--..--..
Piórko lekko tańczyło na wietrze, a
wraz z nim latały też drobinki kurzu. Zobaczyłam je dzięki
wspaniałemu oświetleniu, z okna nade mną. A wszystko w blasku
pięknego księżyca. Był zachwycający, pewnie dlatego napawał
natchnieniem wszystkie wrażliwe dusze.
Do moich uszu dobiegł szept cichych
kroków. Nie były jednak ciche w sposób zwyczajny. To było
wymuszone. A mimo wszystko i tak zakłóciły mój spokój.
--..--..
Jeszcze tylko do końca korytarza i
schodami w dół do lochów. Miałbym szczęście, gdybym nie spotkał
żadnego nauczyciela. Na szczęście Snape był zbyt leniwy, żeby
zarywać nocki na dyżurach.
-Widzę, że nie tylko ja nie zaznałam
snu tej nocy.
Pomyślałem, że zejdę na zawał.
-Kto...? Luna.
Spojrzała na niego swoimi niebieskimi,
wielkimi oczami. Zaraz zaczną się pytania.
-Co robisz tu o tej porze? Myślałem,
że szlamy mają godzinę policyjną- tak, byłem żałosny. Nie stać
mnie było nawet na jakieś pyskówki na poziomie. To było po prostu
najbardziej skuteczne.
Grymas wykrzywił jej twarz.
--..--..
Na początku wyglądał tak niewinnie.
Jego oblicze było trochę zmieszane, trochę przestraszone.
Dostrzegła wtedy coś dziwnego. Jakby... żal, że musi jej
odpowiedzieć tak, a nie inaczej. Pomyślała nad tym. Czy to nie
było dziwne? Chciała, żeby się zatrzymał. Może przez rozmowę
dowiedziałaby się, dlaczego ciągle udaje. Postanowiła go po
prostu spytać.
-Dlaczego zachowujesz się inaczej, niż
byś chciał?
Dostrzegła błysk w jego oczach.
Trafiła w czuły punkt. Myślał pewnie gorączkowo nad odpowiedzią,
ale w tym czasie na jego nos pofrunęło zaginione piórko w bajeczny
piruecie, wytrącając go z równowagi. Chyba się poddał. Zrzucił
maskę.
--..--..
Nie było sensu dłużej udawać.
Dziewczyna odkryła jego sekret, dostrzegła, że w rzeczywistości
wcale nie pasuje mu rola, którą mu przydzielono. Zrobił więc coś,
co nie zdarzyłoby się w świetle dnia. Dosiadł się do niej. Jego
knykcie dotknęły zimnego kamienia, a on sam zsunął się po
ścianie na ziemie.
-Wiesz, noc to idealny czas, żeby
rozmawiać o rzeczach których się obawiamy. Albo o tych, które nas
dręczą. Zwłaszcza wpatrując się w księżyc-pouczyła mnie.
-Chyba się z tobą zgadzam- odparłem,
wpatrując się w witraż na przeciwko mnie.
-Jestem dobrą słuchaczką.
To było jawne zaproszenie do rozmowy.
Czy mogłem tak postąpić?
--..--..
Byłam bardzo ciekawa, kto kryję się
pod wizerunkiem chamskiego chłopaka z bogatej rodziny. Miałam
przeczucie, że kryję w sobie pewną wrażliwość. Ta dziwna pani
od wróżbiarstwa nazywała takie przeczucia darem.
-Jako jedyna osoba w Hogwarcie
dostrzegłaś, ze jestem kimś innym, wiesz?- wyznał mi patrząc się
w powietrze. Tak, nicość jest dobrą weną.
-Podejrzewam, że ta rola jest ci
narzucona.
-Masz rację. Jakby to wyglądało,
gdybym spoufalał się z zdrajcami krwi, albo innymi, którymi
pogardza moja rodzina? Ojciec by mnie wydziedziczył.
-I co z tego? Zależy ci na tym?
-W sumie... nie. Ale wtedy nie
spełniłbym powierzonej mi misji- powiedział z bólem w głosie-
Nie mogę ci powiedzieć, co to jest.
-Nie musisz. Nigdy nikomu bym nie
kazała się z niczego tłumaczyć. Wcale tego nie chcesz.
Zaskoczyłam go. Nagle latające pyłki
znowu mnie zaintrygowały. Tak pięknie i szybko obracały się w
szalonym tańcu.
-Tak. Oddałbym wszystko, by tego
uniknąć. Ale wtedy miałbym wielkie kłopoty. Jestem przyparty do
muru. Wolałbym chyba urodzić się w zwykłej, mugolskiej rodzinie.
-Nikt w tym zamku chyba nie spodziewał
się usłyszeć takich słów. Nie z ust Dracona Malfoya.
-Tak... Bo nikt raczej nie wie, kim
naprawdę jest Draco. Ja też chyba nie wiem.
Złapałam go za rękę.
--..--..
Poczułem jej drobne palce na mojej
dłoni. Uścisnąłem ją.
-Dziękuję, że mnie wysłuchałaś.
Ty nie masz żadnych spraw, które ciążą ci na sercu?-odparłem z
nutką rozbawienia w głosie.
Zamilkła na chwilę. Wsłuchiwałem
się w jej równy, spokojny oddech. W takiej ciszy usłyszałbym
nawet bicie jej serca. Nie było tam jednak skrępowania.
-Mam.
-Jestem dobrym słuchaczem.
-Skoro tak... Czy ty uważasz, że
jestem dziwna?
-Martwi cię to?
Mrugnięcie stanowiło odpowiedz. Miała
piękne, długie rzęsy.
-Myślę, że jesteś inna-
obserwowałem jej reakcję- Tylko nie zrozum tego źle, błagam.
Uważam, że jesteś inna, jak stokrotka wśród chwastów.
-To chyba najmilsze słowa, jakie
kiedykolwiek usłyszałam.
-To chyba najmilsze słowa, jakie
kiedykolwiek powiedziałem.
Zaśmialiśmy się cicho, świadomi, że
każdy głośniejszy hałas ściągnie na nas kłopoty, i zrujnuje
harmonię tej cudownej chwili. Ciągle trzymaliśmy się za ręce.
--..--..
Dostrzegłam, że ma w sobie olbrzymi
urok. Znaczy, moje oczy widziały to już wcześniej, było to jednak
zamaskowane, nieosiągalne dla mego rozumu, gdyż to wszystko było
skryte pod jego ironią i sarkazmem,
-Lubię cię.
-Dziękuję. Pierwszy raz ktoś
powiedział mi to szczerze. Ja chyba też cię polubiłem, Luna.
W odpowiedzi uścisnęłam jego dłoń
mocniej.
-Dlaczego tu w ogóle przechodziłeś?
Jest środek nocy.
-Wracałem do dormitorium. A ty?
-Lubię tą ciszę, którą mogę
odnaleźć tylko w nocy. Nie boję się ciemności.
-No tak. W końcu jesteś Luną.
Usłyszeliśmy głośne kroki i
dostrzegliśmy cień plątający się po korytarzach. Szybko od
siebie odskoczyliśmy. Czar prysnął.
-Co wy tu robicie, smarkacze?!- warknął
rozjuszony Snape- Draco? Natychmiast do pokoju, a ty Lovegood- -10
dla twojego domu za wałęsanie się po nocach!
-Profesorze- odezwał się Malfoy
zaskakując nas wszystkich, łącznie chyba z sobą – To nie w
porządku, że tylko Luna została ukarana.
Pierwszy raz widzieliśmy Snape tak
wstrząśniętego.
-Co ty wygadujesz, chłopaku?!
-Mogę to odrobić szlabanem.
-Ehh, dobra, zostaniesz u mnie po
lekcjach sprzątnąć gabinet. A teraz do pokoi!
-Dobranoc, szlamo- odparł ze swoim
zwykłym chamstwem w głosie. Była tam jednak ukryta wiadomość.
Wiedział, że będę umiała ją odczytać.
--..--..
-Dobranoc, ślizgonie od siedmiu
boleści- warknęła z uśmiechem na ustach Luna, zanim obróciła się
w stronę korytarza. Jej włosy powiewały za nią, niczym jasnozłoty
welon.
Wyruszyłem do pokoju w asystencie
nauczyciela. Gdy Luna odeszła, Snape wycedził przez zęby:
-O czym ty myślisz? Nie mów tylko, że
się w niej zakochałeś. Dobrze wiesz, że masz ważniejsze rzeczy
na głowie. Romansuj sobie z Dafne albo Pansy, ale odpuść takie
romantyczne historie, i to jeszcze z taką dziwaczką...
-Będzie mi pan teraz dawał rady
życiowe? Wiem, że mój ojciec się nie spisuję, ale jakoś sobie
poradzę. Dobranoc.
Po czym, czując się odważnie i
pewnie jak nigdy udałem się do sypialni, gdzie zdołałem tylko
zdjąć buty i położyć się do łóżka. Tego dnia było już za
dużo emocji.
Jejku, jejku ale świetne. Ktoś tu ma wielki talent do pisania
OdpowiedzUsuńGenialny blog, pozdrawiam i dodaje do obserwowanych :)
Pozdrawia Anka
Masz super bloga!
OdpowiedzUsuńhttp://stadomustanga.blogspot.com/
Hmm... Powiem szczerze mam mieszane uczucia. Już wyjaśniam Ci czemu. Najpierw to co dobre. Na pewno pomysł. Draco i Luna ... Bardzo ciekawe. A tą druga rzadko się wykorzystuje a to świetny materiał .Po drugie nie ma za wielu błędów a jako że ja mam z tym problem to na prawdę bardzo to doceniam. Co mi się nie podobało. To chwilami lekko wymuszone dialogi, no i to, ze w tej notce tak szybko i gładko wszystko się potoczyło. Podsumowując w skali od 1 do 6 dla mnie -4 z możliwością poprawy jeśli się to osadzi w większej całości i z możliwością dużej poprawy jak będziesz pisać więcej o HP bo masz talent i pomysł !
OdpowiedzUsuńcieszę się, że znalazłam się na twoim blogu
OdpowiedzUsuń