Wpadka
Cud na Wisłą i Odrą się stał- dane jej było odpocząć danego dnia. O dziwo żaden niepokojący typek jej do wieczora nie nękał. Każdy chyba musi mieć urlop, prawda? To, że zaliczała się do tej elity, to już była inna sprawa.Gdy wróciła do pokoju, Madelyn już spała w swojej ulubionej pozycji - "dupą do zachodu słońca i dalej ku tęczy". Syf w pokoju był przerażający. Jakby wszystkie śmieci zostały zgarnięte w stronę/słońca/ łóżka Emily. Pewnie tak właśnie się stało. Nie miała jednak siły walczyć z całym światem, więc zdobyła się na ten heroiczny wysiłek. Zasnęła w łóżku, nie na ziemi. "Mierz siły na zamiary...", czy jak to tam było.
Śniły jej się naleśniki. Nie umiała logicznie wyjaśnić, co to miało oznaczać.
Może jakiś podtekst?
Gdy słonce za pomocą przemocy przywróciło ją do świata żywych była strasznie głodna. Nie, żeby to była nowość... Potrafiła zjeść tyle co koń, zresztą nie było to jedyną ich cechą wspólną. Podobny zapach, uśmiech. Za każdym razem/tych słów przez które cierpię.../ wydawało się jej, że odnalazła swoją dawno zaginioną siostrę (której nigdy nie miała).
-Budź się- rzuciła do śpiącej królewny. Zastanawiające, że nawet śliniąc się miała większą grację niż Mily. Szlak.
-Bo co, babochłopie?
-Bo /Putin odwołał embargo na jabłka/ mleko kipi jak cię widzi.
-Jakie mleko?
-No właśnie.
Zostawiła ją z tą (nie)logiczną zagadką sam na sam. Nie miała najmniejszego zamiaru zakładać tej mainstreamowej sukni. Poszła więc na śniadanie w piżamie. A co tam. Łatka perwersa przykleiła się do niej już dawno, nikt nie umrze. Chyba.
A jednak. Zszokowane spojrzenia pseudozakonnic zgorszonych jej dziwnie-psychodeliczną osobowością spadły na nią z impetem. Nie wszyscy muszą być tacy sami... trochę tolerancji dla nudystów i zboczeńców! Zresztą też wielkie zboczenie cycki (prawie) na wierzchu. Jeśli przy okazji uwolni się ich lesbijska strona natury, cóż... faceci natomiast byli że tak powiem zachwyceni. Mozę oprócz dwóch, Dantego i szefuncia. Dante gromił wzrokiem wszystkie spragnione pieski a szefuncio był najwidoczniej po menopauzie. Nie znała innego wytłumaczenia.
-Jestem tak cholernie głooodna...!-jęknęła sadowiąc swój przenośny zestaw odwłokowo-sadowiskowy.
-Aż zapomniałaś się ubrać, panienko?-pseudozakonnica (a może mnich?) powaliła ją swoją ripostą do ziemi.
-Majtki są? Są. Nie powinna mieć pani za dużych wymagań.
-Pf! Impertynentka!
-Wole inne określenia, ale skoro tak.
Dante siedząc po drugiej stronie stołu próbował wbrew sobie nie chichotać.
Podali jej słodzoną miodem kawę, tosty, jajka, coś kiełbasko podobnego i słodki pudding. Było tego całkiem sporo, ale ona miała inne standardy. Chłopak obserwował to z żywym zaciekawieniem, i śmiał się gdy Emily poprosiła zszokowane kucharki o TRZECIĄ dokładkę. Były trochę zielone, ale dostała.
-A więc... co dzisiaj robimy, mój kompanie?
-No nie wiem, czy będziesz mogła do mnie mówić kompanie-mrugnął do niej. -Od dzisiaj jestem twoim nauczycielem na następne 4 lata.
-Co / polski okrzyk bojowy/ proszę?!
-Będziemy musieli popracować nad twoim opanowaniem. Ale to później. Zaczniemy od oceny twoich umiejętności.
-Jak z tobą skończę to się pochlastasz taboretem z rozpaczy.-warknęła rzucając niedojedzony pudding, rzecz trochę niezwykła.
-Ok, to za pół godziny na sali!-krzyknął za nią.
Ta! Jasne...
Zrozumiała, że znowu nie ma się w co ubrać. Mogła oczywiście przyjść w bieliźnie, ale nie chciała dać mu takiej satysfakcji.
Gdy weszła do pokoju spostrzegła jednak na swoim łóżku gotowy strażniczy mundurek. Przebrała się, związała włosy na shoguna i poszła w stronę sali treningowej.
-Nie umiem czarować!- wrzasnęła od razu, gdy go dostrzegła. Spojrzał na nią tak dziwnie i...rzucił w nią sztyletem! No, nie było to coś, czego się spodziewała, ale odezwał się jej wewnętrzny uliczny zabójca, złapała sztylet w locie i odparła atak. Dante walczył dobrze- był wyszkolony i miał wrodzony talent. Ale mimo że był starszy, to nie wylał tylu litrów potu na ćwiczeniach co ona, i ten kto miał większy talent w tej sali miał też cycki. Zresztą... on polegał na swojej magii, a ona na swojej Em-logice, sile mięśni i ostrzu stali.
Walczyli zacięcie, co było w sumie niezłym pokazem. Nie patrzył w jej oczy. To był błąd. Oczy mówią prawdę co do zamiarów. Przejęła nad nim przewagę niezbyt czystym zagraniem, jednak nie sfaulowała go. Faul był później. I kolejny też. Ale... któż jej zabroni?
Dante wylądował na ziemi a z jego wargi płynęła krew. Podała mu rękę. Chciał się złapać, ale zamiast tego...przerzuciła go przez ramię, kopnęła w kolano i do zaskoczonego leżącego wymruczała:
-Chciałeś wiedzieć do czego jestem zdolna, ale...nie przeżył byś tego.
Podniósł się...Spodziewała się, że będzie zły, ale o dziwo nie był. Bardziej...zadowolony.
-Mily...walka to nie wszystko. Ale chociaż tego nie będę musiał cię uczyć. Mamy pierdyliard rzeczy do opanowania.
-Na przykład? Nie lubię pogróżek bez pokrycia.
-Umiesz jeździć konno?
-Umiem. Pewnie lepiej od ciebie.
Przewrócił oczami.
-A skradać się? Siedzieć godzinami bez ruchu? Polować? Przekazywać wiadomości? Wspinać się? Znasz się na historii naszego kraju albo obecnej polityce? Geografia? Kulturoznawstwo? Handel zagraniczny? Obrona taktyczna? Planowanie? Języki? Strzelanie z łuku, co jest naszą czołową umiejętnością? A czy umiesz korzystać ze swoich mocy...?
-Nie będę czarować. Nie jestem wiedźmą! Nie interesuję mnie to, najwidoczniej jestem w tym zakresie bombą biologiczna której nie powinno się ruszać. Kochaj mnie jaką jestem, bo mogłam być gorsza.
Ups. Oby nie wziął tego z "kochać" na poważnie.
Spojrzał na nią.
-Naprawdę nie chcesz używać swoich mocy?
-Nie mam tych mocy.
-A jeśli masz?
-To nie chcę ich mieć.
-Więc dobrze. Zrobimy z ciebie najzajebistrzego strażnika jakiego świat widział bez magii.
No, nie powie, ale to właśnie chciała usłyszeć.
-A mogę tak w ogóle?-Nie, żeby się tym przejęła gdyby co.
-Mily... Połowa strażników nie ma najmniejszej mocy. Tak jak ja.
No...to ją zdziwiło. Miała go za siusiumajtka który całą wiarę pokłada w czary mary, a teraz został tylko siusiumajtek.
-Naprawdę? Ale przecież prawie wszyscy pozostali uczniowie...
-Nie. Z sześćdziesięciu na ten rok tylko jedenaście ma jakąś moc. Łącznie z tobą.
-O. -zrobiło się jej trochę głupio. Mimo to naprawdę nie chciała bawić się w jakieś szatanistyczne obrzędo magiczne cośtam.
-Ej...-mruknął cicho.- Nie przejmuj się tym. Z magią czy bez- będziesz najlepsza.
-Naprawdę tak myślisz?- powiedziała zdziwiona.
Pokiwał głową.
-Wiesz, co nas teraz czeka?
-Hm?
-Morderczy trening i nauka, kompanko.
-Już nie mogę się doczekać.
Podał jej kopertę pełną papierzysk.
-Masz tu wszystkie informację, a całe wyposażenie strażnika i kilka rzeczy, które pomyślałem, że ci się przydadzą leżą u ciebie. Zaczynamy jutro rano.
-Mam do ciebie na lekcjach mówić per sir?
-Tylko spróbuj.
Reszta dnia była prawie cały czas regularną bijatyką.
Porozmawiali po tym jeszcze trochę. Odprowadził ją pod pokój, i chwycił za rękę:
-Dobrej nocy.
Mily wyjrzała za okno. Zdziwiła się strasznie, bo kilka bójek (podobno w ramach treningu) z innymi adeptami i długa bo długa rozmowa z przerwą na obiad tak się przeciągnęły, że już zrobiło się późno. Ale to dobrze. Byłą już zmęczona. Zmęczona, i spocona.
Pocałowała go szybko w policzek. Chyba zrobił się czerwony, ale było za ciemno, by cokolwiek zobaczyć.
-Mily...
-A, przepraszam.
I nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo przyciągnął ją do siebie i zamknął jej usta pocałunkiem. Był pierwszą osobą, od długiego czasu, której się to udało.
Cóż, niektóre rzeczy wymagają specjalnych poświęceń.
Twój tok myślenia jest genialny, znaczy Emili tok myślenia xd Normalnie powala xd
OdpowiedzUsuńHej! Chciałam powiedzieć,że masz fajny blog.Tylko,że ja bym zmieniła kolor czcionki.Ale to twój blog.Więc pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://stadomustanga.blogspot.com/
Bardzo fajny blog i śliczny wygląd, zmieniłabym kolor czcionki ponieważ jest mało czytelny. Nie przepadam za opowiadaniami ale te jest naprawdę ciekawe :)
OdpowiedzUsuńhttp://mska-blog.blogspot.com/
Ciekawie się czyta, ale czcionka jest niezbyt czytelna. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńciekawe, takie z humorem :) + świetny szablon. obserwuje :*
OdpowiedzUsuńclose-as-strangers-fanfic.blogspot.com
Ciekawe opowiadanie, szata graficzna jest estetyczna. Najbardziej jednak przykuły moją uwagę nagłówki opowiadań... "Wpadka", "Próba", "Niespodzianka" brzmią bardzo oryginalnie i nie są - jak w wypadku niektórych tego typu blogów - zlepkiem słów, które nie mają ze sobą nic wspólnego, typu "Makaron, deszcz i szczypta soli". Gratuluję!
OdpowiedzUsuńCiekawie :D, fajny blog :D
OdpowiedzUsuń" Dante gromił wzrokiem wszystkie spragnione pieski a szefuncio był najwidoczniej po menopauzie. " hahahah Twoje teksty są genialne :D. W sumie to fajnie, że na blogspocie instnieją jeszcze takie niecodzienne i kontrowersyjne historie jak ta tutaj. :>
OdpowiedzUsuń