sobota, 14 lutego 2015

"Zbuntowana" Rozdział 17 ~ koniec! ~

Dom

Od pamiętnej nocy minęły 3 tygodnie. Przyjaciele towarzyszyli Erestorowi i jego ludziom w drodze, pod pretekstem ochrony podróżnych. Mimo to i tak każdy znał prawdziwy powód tej decyzji. Chcieli dowiedzieć się, czy rzeczywiście zawdzięczają swoje moce elfickiej krwi. Dzisiaj, według spodziewań mieli dotrzeć na Avalon - wyspę, w której mieli odnaleźć swój dom.
 Dom... czy ja kiedykolwiek miałam  prawdziwy dom? Tak. Miałam, gdy rodzice jeszcze żyli.
Emily trochę sceptycznie podchodziła do pomysłu, żeby jej rodzice byli elfami. Co prawda, nie pamiętała ich dokładnie. Tylko lekkie zarysy wspomnień, cienie.
- Czy to tam? - spytała Julay wyrywając Emily z zamyślenia. Dziewczyna otrząsnęła się podążając wzrokiem za ręką przyjaciółki. Zobaczyła zarys wyspy, gdzieś na horyzoncie. Tylko czubki wielkich drzew wystawały zza mgły, jakby krzyczały, by o nich nie zapomniano.
- Tak myślę. Co innego wyglądało by tak tajemniczo i szpanersko?
- Ten argument rozwiał wszelkie moje wątpliwości, naprawdę.
 Okazało się, że Emily miała rację. Wszyscy zobaczyli łódki czekające na nich przy brzegu.
- Widzisz tych przystojniaków? - spytała Julay.
Luki spojrzał niepewnie na swoją dziewczynę, jakby niepokojąc się o to, co odpowie.
- A ty tylko o jednym - zganiła ją z uśmiechem przyjaciółka - Ale masz rację. Sam seks. - zaśmiała się, po czym pocałowała w policzek Lukiego, który siedział z obrażoną miną.
- Gdzie w ogóle jest Dante?
- Rozmawia z Erestorem. Powinien zaraz przyjść do nas.
I rzeczywiście, po chwili dołączył do nich i pomógł zapakowywać tobołki na łódki.
Między nim a Emily zapadło ostatnio dziwne milczenie. Dużo się między nimi pozmieniało. Zniknęło to "porozumienie dusz". Chyba oboje doszli do wniosku, że ich związek nie miał przyszłości. Nie była to jednak cisza przed burzą. Po prostu spokój. Emily miała jednak dziwne wrażenie, że los jeszcze skrzyżuje ich ścieżki w dziwny sposób. Kiedyś...
Łódki pruły fale z łatwością. Julay rozpraszała ich przewoźników trzepocząc rzęsami i zarzucając włosami. Przysiadła się do jednego bardzo fajnego (takiego fajnego fajnego) elfa. Miał długie, czarne włosy i niebieskie oczy. Ogólnie, przyjaciele zauważyli, że wszystkie elfy, których do tej pory widzieli, miały długie, ciemne jak noc włosy.
Taki fetysz.
Dopłynęli wreszcie do wyspy. Na brzegu powitała ich grupa długowłosych mieszkańców Avalonu. Kobiety były ubrane w piękne, zwiewne suknie, a mężczyźni w proste tuniki. Za ich plecami widać było budynki. Wszyscy przyjaciele bardzo się zdziwili, gdy im się przyjrzeli. To nie była wieś. To było wielkie, piękne miasto.
Zabudowa lśniła bielą, a urocze budynki, gospody i warsztaty zdobiły przestrzeń. Z okien widniały kwiaty, pnące się bluszcze ozdabiały mury. Miasto ze snów.
Erestor po oporządzeniu swojej służby w domu zajął się gośćmi - zaprowadził ich do gospody, tak samo przytulnej i schludnej jak wszystko wokół
- Jeśli zdecydujecie się tu zostać... znajdziemy wam miejsce. Nie wyrzucamy swoich - zapewnił ich elf.
-A jeśli się okaże, że jednak nie jesteśmy stąd? - zapytał z powątpiewaniem Dante.
-Nie porzucamy też przyjaciół - uśmiechnął się i dodał - w każdym razie wiedzcie, że zawsze możecie się u mnie zatrzymać a udzielę wam schronienia. Ja i moi ludzie jesteśmy wdzięczni za to, że ochranialiście nas w drodze.
-Za dużo nie zrobiliśmy. Skopaliśmy paru bandytów i połamaliśmy co nie którym łuki...
Spojrzał na nich poważnie.
-Jedna strzała wystarczy, by stracić życie. Równie dobrze mogliby nas tam powybijać. A teraz odpocznijcie, proszę. Będę chciał was komuś przedstawić, jeszcze dziś wieczorem.
Tym stwierdzeniem zaintrygował wszystkich. Czyżby chodziło o tajemniczą Panią z Jeziora, o której wcześniej wspominał? Każdy z tutaj obecnych był ciekawy, co ta kobieta mogłaby mu powiedzieć....o nich samych. Poniekąd to był właściwie główny cel ich podróży. To ciekawość ich zmotywowała. A teraz mieli się dowiedzieć prawdy... Ale to już daleko posunięta interpretacja. Równie dobrze może po prostu chciał przedstawić ich swojej mamusi? Nie takie ziutki chodzą po tej planecie.
Cisza na Avalonie była piękna. Rozbrzmiewała muzyką... jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Każdy dźwięk miał swoją harmonie, unikatowe brzmienie. A jednocześnie nie było ich za dużo. Lekkim powiewem docierały do świadomości, rozbudzając wyobraźnię gości. W takiej atmosferze kwitły uczucia, a niepewności mogły rozwijać swoje pędy - chyba wszyscy obecni to poczuli. To dziwne uczucie powiewu na skórze, dreszczu - pierwotny odruch, pierwotny zmysł zatracony w tęsknocie życia. Teraz się odrodził. Jakby wrócili do korzeni. Jakby tu było ich miejsce. Czy to może jednak tylko autoperswazja? Może tak się Emily tylko wydawało? Zwidy z powodu ogromnej potrzeby przynależności... do miejsca, do ludzi. Do domu, który jej skradziono, nim mogła zaprotestować.
Tam naprawdę było wyjątkowo. Cichy las wysokich drzew, liściastych i iglastych. Na gałęziach czerwone jagody, a w tle szczebiot ptaków. Natura która rozpieszczała zmysły. Luki i Emily szli przez las. Nie odzywali się, bo nikt nie chciał pierwszy zniszczyć sacrum tej chwili. Chociaż nie... dziewczyna nie miała takich obaw.
- Teraz powinieneś mi się oświadczyć - zaśmiała się Emily - albo chociaż weźmy razem kredyt!
- Nie żeby coś, ale jak coś coś to podpisujemy intercyzę - odparował uszczypliwie.
- O ty! To co, gdzie pierścionek?
- Naprawdę jest ci potrzebny, żebyś wiedziała, że nie pozwolę ci nigdy upaść?
- Skąd wiesz, że cię nie pociągnę za sobą? SPECJALNIE?
- Tutaj muszę ci wierzyć na słowo.
Gdy w powietrzu pobrzmiewała jeszcze ostatnia głoska znaleźli się w swoich ramionach.
- Choćbyś nie wiem co dzisiaj usłyszał, zapamiętasz mnie dobrze?
- Nie muszę. Choćbym nie wiem co usłyszał zostanę z tobą.

W tym samym czasie Julay i Dante poznawali dziwy Avalonu. Rozglądając się po mieście nie mogli się nadziwić jego uporządkowaniu, architektonicznej doskonałości. Ta doza perfekcji odnajdywała się też w mieszkańcach - wszyscy byli atrakcyjni, chociaż brak jakiejkolwiek skazy odbierał im predyspozycje do ludzkiego pożądania. Byli zbyt nierealni, za bardzo oddaleni. Miłość do istoty we wszystkim lepszej, idealnej, prawdopodobnie była przekleństwem.
Nie mogłabym tu zostać. Udusiłabym się z braku powietrza, z braku przestrzeni. Nie pasuję do tej perfekcji.
- Dante.... czy tobie też jest tutaj poniekąd... nieswojo? - zagaiła dziewczyna, mając nadzieję że nie jest to jej subiektywne spostrzeżenie. Ciężko byłoby wyjechać zostawiając tu wszystkich swoich przyjaciół.
- Ja też się tak czuję, Julay. Jakby coś tu było nie tak.
- To my tu jesteśmy nie tak.
Mężczyzna zatrzymał się w półkroku. Po pełnej chwili napięcia zaczął się śmiać.
- Masz całkowitą rację. To my tu jesteśmy nie tak. Nie pasujemy. Po prostu... to nie nasze miejsce.

Przyjaciele zobaczyli się ponownie dopiero o zachodzie słońca. Spotkali się nad zatoką, gdzie umówili się z Erestorem i jego tajemniczą znajomą. Rozsiedli się na pomoście i wyczekiwali na elfy.
Pani z Lasu okazała się wyjątkowo piękną kobietą. Wyjątkowo, bo miała długie, białe włosy i niemalże tak samo bladą cerę. Wyróżniała się na tle innych elfów, które zazwyczaj miały śniadą karnację i czarne włosy. Najbardziej niezwykłe były oczy. Lodowe, zmrażały każdego na kogo spojrzała.
- Witajcie nieznajomi - powitała ich, po czym skinęła im głową. Grzecznie odpowiedzieli tym samym.
- Domyślam się, że nie możecie się doczekać, żeby się dowiedzieć kim jestem, i co tak naprawdę ma na celu to spotkanie...
Przyjaciele pokiwali głową, opuściło ich nerwowe napięcie.
Pani z Jeziora podeszła do Julay i ujęła ją za dłonie. Po chwili ciszy odezwała się, głosem który onieśmielał:
- Tak, zdecydowanie wyczuwam u ciebie naszą krew. Twoje serce bije szybciej niż u zwykłego śmiertelnika. Proszę, pokaż mi co potrafisz.
Dziewczyna utworzyła niebieski płomień nad wnętrzem swojej dłoni. Powoli, z rozwagą zaczęłą go powiększać. Ogień rozrastając się podzielił się na części i powędrował w stronę tafli wody - utworzył zjawiskowe, płonące kwiaty. Cudowny pokaz skończył się, gdy ostatni kwiat wypłynął za pole widzenia.
- Już wiesz, że twoim żywiołem jest ogień. Gdzieś w głębi ciebie płonie żywo - musisz uważać, by nikogo tym ogniem nie poparzyć. Mówiąc szczerze, nie mogę ci obiecać, że na Avalonie będziesz szczęśliwa. Twoje człowieczeństwo bardzo w tobie dominuje - wielka, gorąca jak ogień potrzeba by żyć wśród ludzi. Proszę nie zrozum mnie źle - to ty musisz zadecydować, gdzie chcesz szukać swojego miejsca. Ale pamiętaj o tym, że tutaj zawsze znajdziesz schronienie - przyjmiemy cię do siebie i pomożemy jak tylko będziemy w stanie. Uważaj jednak, żebyśmy nie byli zmuszeni leczyć twoich poparzeń.
Następnie podeszła do Lukiego.
- A ty co mi pokażesz chłopcze?
- Nie mam nic.
Zamilkła zaskoczona. Ujęła jego nadgarstek.
- Ty też stąd pochodzisz - tak jak wszyscy nieśmiertelni. Nie czujesz tego.
- Ja...- załamał się głos - nie wiem. Nie czuję, żeby ta magia była ważną częścią mnie.
- To nie jest też takie dziwne jak ci się wydaje. Wszystkie elfy mają magiczne moce, ale przecież nie wszystkie są magami. Myślę, że w twoim wypadku chodzi o inne powołanie. Czy masz może pojęcie, kim naprawdę chcesz być?
- Nie myślałem o tym. Od kiedy się dowiedziałem, że posiadam magię, od kiedy  wcielono mnie w szeregi Strażników... Ech, od tamtej pory nie rozważałem innej przyszłości.
Kobieta zamyśliła się i powędrowała wzrokiem w przestrzeń. Po krótkiej chwili wyjęła coś ze swoich szat. To był mały pojemniczek, w jego środku znajdował się srebrny pył. Pani ujęła trochę w dłonie po czym uczyniła na twarzy Lukiego kilka niewyraźnych znaków.
Wszyscy obserwowali tą scenę zaciekawieni.
- Dostałeś moje błogosławieństwo. Nie umiem powiedzieć, w jaki sposób wpłynie to na twoją przyszłość. O tym przekonasz się sam.
Chłopak skinął głową z wdzięcznością.
Pani z Jeziora przeszła obejrzeć Dantego. Ujęła go za dłonie, lecz z dziwnym błyskiem w oku zaraz je wypuściła.
-Myślę, że wszystko, co mogę ci powiedzieć... to wszytko już wiesz. Nie pomogę ci z tym. Lecz jeśli jesteś ciekaw - owszem, również w twoich żyłach płynie nasza magia.
Z obecnych pozostała tylko Emily. Poczuła na sobie przenikliwe spojrzenia. Słońce już zaszło. Ostatnie promienie już dawno umarły w mroku.
- Erestor miał rację - oznajmiła Pani z Jeziora, gdy usiadła obok dziewczyny.
- W jakim sensie?
- Jesteś czystej krwi elfem. I nie mam pojęcia, dlaczego przyjeżdżasz do nas z tak daleka. Co cię tam sprowadziło? Ale nie ważne - już się tego nie dowiemy. Muszę wam wszystkim coś oznajmić.
Popatrzyli na nią pytająco.
- Po pierwsze: jesteś nieśmiertelna. Po drugie: cała wasza trójka również.
...
- I co... to tutaj?
- Zastanów się. Nie ma odwrotu.
- Ja chcę tylko być tym, kim się czuję.
Emily przybliżyła się do powierzchni wody. Ona, Luki i Erestor znajdywali się we wnętrzu wygasłego wulkanu. Nad nimi widniało tajemnicze oblicze księżyca. Oświetlał ich postacie swym blaskiem, kąpał w miękkim świetle nocy.
Luki podał jej rękę.
- Nie wymagam tego od ciebie. Nie chcę, żebyś to robił. A co, jeśli...
- Spokojnie. Nie jestem zmienny w uczuciach. Pamiętaj - dostałem błogosławieństwo od Pani z Jeziora. To znaczy, że podejmuję dobrą decyzję. Jestem tego pewien - oznajmił i pocałował swoją miłość.
- Zanurzcie swoje dłonie w wodzie - poradził Erestor - I nie bójcie się. Zawsze będziecie naszą rodziną, niezależnie od decyzji, którą podjęliście.
Chwycili się więc za dłonie i zanurzyli je w zimnej wodzie. Cała ich moc, wizualizując się jako światło zniknęła wraz z odpływem. Cała moc, której się bali, która nie była ich częścią i napełniała ich lękiem. Szczęśliwi zaczęli się śmiać.
- To teraz razem w naszą nieśmiertelność.
- Ukształtujemy ją tak, jak będziemy chcieli. Pracą własnych rąk.
- Dobrze, że cię mam.
- Już na zawsze - zapewnił Luki, po czym pochwycił ją w ramiona.
....
Dante obserwował jak trójka jego podopiecznych wypływa łódką. Postanowili wrócić do zamku. Julay planowała skończyć szkolenie na Strażniczkę. Luki i Emily zaś chcieli zaciągnąć się do armii - oboje byli wspaniałymi wojownikami i właśnie z tym chcieli wiązać swoją przyszłość.
Pani z Jeziora podeszła do niego, gdy stał nad brzegiem zapatrzony w horyzont.
 -Dlaczego? - zapytała - Dlaczego nie zawalczyłeś o osobę, którą nadal kochasz? Dlaczego pozwoliłeś im odejść, tak młodym i niedoświadczonym? Dlaczego zdecydowałeś się pozostać tutaj?
- Muszę pozwolić im żyć tak, jak chcą. Emily nie byłaby ze mną szczęśliwa, nigdy. Jeśli kogoś kochamy, to musimy pozwolić mu odejść. A ja... nie mam planów na siebie. Nie teraz. Wiem tylko, że będę wyczekać tutaj na czas, gdy wrócą po pomoc. Wtedy chcę tu być.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na koniec chciałam podziękować wszystkim, którzy dotrwali ze mną do końca tego opowiadania. Jak możecie się domyślić jest to ostatni rozdział "Zbuntowanej". Czy jestem zadowolona? Hm, wreszcie skończyłam coś oprócz 15 lat ;)
Nie oznacza to, że kończę pisać tego bloga! Absolutnie. Niedługo dam zapowiedź nowego opka. Wizualnie pewnie też się tu zmieni.
To jeszcze raz: dziękuję za ponad 3 tys. wyświetleń (!) i 120 komentarzy! Oraz za to, że daliście mi tym motywację, bym ciągle się w pisaniu rozwijała.
Do poczytania!


4 komentarze:

  1. Super opowiadanie, uwielbiam takie trochę fantasy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "takie trochę" - nie no spoko XD Chciałam żeby w ogóle było fantasy, ale najwidoczniej nie wyszło. lool

      Usuń
  2. Po pierwsze wszystkiego najlepszego! Szkoda, że to opowiadanie się skończyłl, ale mam jeden sprzeciw do mysteRiousWorld dlaczego trochę fantasy? Elfy, magia, nieśmiertelność? Nie wystatcza Ci? :)
    Zaskoczyło mnie też to i zdziwiło kiedy Pani z Jeziora powiedziała,że są nieśmiertelnikami :)
    Fajne zakończenie! Czekam na kolejne opowiadanie, pozdrawiam!

    ja-pamietnik-i-opowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za twój komentarz!
      Miło mi, że ci się spodobało zakończenie - nie byłam do niego przekonana. Myślę, że następne będzie jeszcze lepsze ;)

      Usuń

Obserwatorzy