Ucieczka
Sala była przepiękna. Obsługa zamku najwidoczniej bardzo się wysiliła. Emily zastanawiała się, skąd wzięto środki na przygotowanie takiego balu. Po chwili doznała lśnienia.Już wiem, na co idą nasze podatki!
Zaraz potem doszła jednak do wniosku, że największą uwagę przykuwały magiczne ozdoby- mieniące się kule światła zawieszone pod sklepieniem, sypiące się na podekscytowanych Adeptów nieszkodliwe iskry.
-Tobie też zaparło dech w piersiach, prawda?-spytał Loki.
-Nie. To cecha śmiertelników-odparła Emily, po czym oboje zaczęli się śmiać. Po chwili jednak Loki zauważył, że jego towarzyszkę coś trapi. Szturchnął ją więc i potraktował pytającym spojrzeniem.
-Lepiej mnie nie szturchaj. Zawsze noszę ze sobą sztylet.
Chłopak przyjrzał się sceptycznie postaci Emily- zachwycająca, granatowa suknia opinała jej zgrabną sylwetkę, zwykle schowaną pod zwyczajnym strojem adeptki.
-Gdzie niby...?-chciał zapytać, ale po chwili odpuścił sobie.- Dobra, nie mów, wierzę na słowo.
-I bardzo dobrze.
-No to o co w końcu chodzi?
Potraktowała go wymownym milczeniem.
-Dante?
Mrugnęła.
-Nie przejmuj się tym bufonem. Ponieważ się spóźnił, przejmuję cię jako towarzyszkę. Chodź, bo przegapimy pierwszy taniec.
W tym samym momencie ujrzał jednak sylwetkę mężczyzny, wychodzącego zza rogu korytarza.
-No, prawie ci się udało-uśmiechnął się Dante do Lukiego. Twarz chłopaka wykrzywił mimowolny grymas.
Gdy wszyscy zgromadzili się już w sali, na środek wyszła Głównodowodząca Strażniczka.
Miała w zamiarze wygłosić mowę, po krótkiej obserwacji Adeptów uznała jednak, że to bezsensowne.
-Dobrze, moi drodzy. Zanim rozpocznie się bal i dostaniecie nieme przyzwolenie na zdemolowanie tej wspaniałej sali- popatrzyła wymownie na grupkę osiłków pod sceną- chciałam ogłosić wyniki wstępnych egzaminów. Wyczytani przeze mnie otrzymali wystarczającą ilość punktów oraz dostateczne wyniki z zajęć, więc mogą kontynuować szkolenie. Co do reszty- niestety, wasza przygoda w naszych szeregach najprawdopodobniej dobiegła końca.
Po sali rozległ się cichy chichot. Wiadomo było powszechnie, że prawie zawsze wszyscy zdawali wstępne egzaminy. Nikt więc nie brał pod uwagę, że jego wyniki okażą się niewystarczające.
Janie zaczęła wyczytywać nazwiska. Szum w sali wzrastał na sile, utrudniając reszcie słuchanie. Kilka noży rzuconych przez pilnujących wydarzenia Strażników załatwiło sprawę.
Cisza jak makiem zasiał.
Emily nagle zaczęła się denerwować. Luki i Julay zostali już dawno wyczytani. Ba! Nawet Madelyn, ta głupia blondyna. A ona...?
Głównodowodząca wyczytała ostatnie nazwisko. I nie było to nazwisko Hataway.
Przyjaciele i nauczyciel spojrzeli na dziewczynę zaniepokojeni. Ona zaś wyraźnie pobladła. Dante chwycił ją za dłoń, ona jednak, nieświadomie, poraziła go energią.
-Nie denerwuj się! To na pewno jakaś pomyłka....
Zaniemówiła. Szybko jednak otrząsnęła się i wybiegła z sali.
Ruszyła w stronę dormitorium. Spakowała "przybornik małego harcerza", przebrała się w spodnie i biegiem udała do stajni.
Osiodłam tylko Bega i już mnie więcej nie zobaczą.
Na drodze stanął jej jednak Dante.
-A ty gdzie?
-Odsuń się. Powinieneś się cieszyć, że już cię nie będę męczyć. Rzecz która nie powinna się zdarzyć, tak? Dobrze. Wymaż mnie z pamięci.
-Nie rozumiesz. Emily...
-Co?!-krzyknęła już ze łzami w oczach.
-Ta rzecz nie powinna się zdarzyć, bo byłem twoim nauczycielem.
-Byłeś...?
-Tak. Zwolnili mnie za to. Zresztą, bałem się, że cię skrzywdzę swoim uczuciem.
-To i tak już nie ważne. Wyjeżdżam.
-A ja jadę z tobą.
Spojrzała na niego z pytaniem w oczach.
-Nie zostawię cię przecież.
Nagle zorientowała się, że ktoś jeszcze jest w stajni. Ujrzała Julay i Lukiego.
-My też cię nie zostawimy.
-Wszystko piękne, tylko co wy wszyscy do cholery jasnej robicie w tej stajni?! Pidżama party?
Wszyscy się roześmiali. I wyjechali, a w tle grała jeszcze muzyka z balu.
-Gdzie właściwie jedziemy?- spytał Luki.
-Chyba mam jeden pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz